środa, 1 sierpnia 2012

First ~ 'wybaczałam mu mimo, że nigdy nie przeprosił.'

Siedziałam zniecierpliwiona już od ponad pięciu minut w pokoju pani Stradford. Nagle usłyszałam stukot obcasów i cichy, a zarazem przesiąknięty jadem głos...
- Dziś zrozumiałam, że czasu nie można zatrzymać, że on pędzie nie zważając na to, czy tego chcesz... - zdezorientowana nie rozumiałam o  co chodzi...
- No, ale co ? Co się stało ?
- Nawet nie wiesz z jaką przykrością, ale muszę Ci wydalić z tej szkoły. - spojrzałam na nią pytająco, a dopiero po chwili dotarło do mnie co powiedziała. Mój świat w jednej chwili się zawalił. Że co ? ! Że jak ? !  - Bo widzisz dziecko, nie możemy pozwolić, żeby to co się dzieje nadal zatruwało nas i pozostałych uczniów tej szkoły.
- Ale co się stało ? Ja nic nie zrobiłam ! - No okey,  robiłam, ale się ustatkowałam.
- Przykro mi, ale taką decyzję podjęła cała rada pedagogiczna. I jest ona nieodwołalna. Myślę, że dość złego narobiłaś. Czekan na Ciebie jeszcze wiele szkół do zrujnowania. - Zmarszczyłam brwi i posłałam jej pytające spojrzenie.
- Ale za co ? Ale dlaczego ? - zakrztusiłam się dymem papierosowym, który jeszcze siedział mi w płucach. Wyprostowałam się na krześle i posłałam wrogie spojrzenie tej zasranej ...
- Za dużo razy przyłapaliśmy Cię pijaną, czy też palącą za szkołą, a w nocy wymykasz się do jakiś obleśnych klubów. Dziecko tak nie można, życie to nie zabawa ! - powiedziała ta, która się nigdy dobrze nie bawiła ! Świnia, jakich mało ! Westchnęłam opierając ręce o kolana, no co za kurwa ! Wstałam, kopiąc z całej siły to zasrane biurko ! ,Wyszłam trzaskając drzwiami najmocniej jak umiałam.  Z oddali dobiegł mnie głos dyrektorki;
- Wyjeżdżasz jutro o 8 !
Od razu  po wyjściu od niej zapaliłam papierosa i bez większych rozmyślań skierowałam się w świetnie znanym mi kierunku. Mijając beżowe ściany z żałosnymi grafity niedoszłych graficiarzy, w końcu dotarłam pod pokój Megan  . Zapukałam w brązowe drzwi z zakurzonym numerkiem 326. Odpowiedziałam mojej przyjaciółce całą historię.. Ona od czasu do czasu zadawała pytania .. Nierozgarnięty człowiek to synonim jej osoby.
- Lepiej idź do Jared'a i powiedz mu o tym co się dziś stało - przerwała mi w połowie Megan.
- Przecież nie mogę tak po prostu iść do Niego i powiedzieć mu, że Go kocham, ale wyjeżdżam.
- Dlaczego ?
- Bo wyjdę na idiotkę.
- Ty już nią jesteś, bo tylko idiotka mogła się w nim zakochać.
Miała po części rację, bo ktoś kto nie kocha ćpania, picia i nocnych klubów, by na niego spojrzał. Dopaliłam papierosa, rzuciłam na ziemię i wyszłam. Słyszałam tylko jak Megan krzyczy za mną, że po raz tysięczny nie będzie zbierać po mnie petów. Zawsze tak mówi, ale i tak podnosi. Za takimi drobnymi gestami będę tęsknić, to wiem napewno. Nawet nie zauważyłam, a już stałam przed pokojem numer 524, z wyciągniętą ręką zwiniętą w pięść. Pomyślałam sobie, że fajnie by było gdyby to był tylko taki program rozrywkowy, takie "KURWA MAMY CIĘ"
Nie pukając śmiało weszłam do przyciemnionego pomieszczenia. Mój chłopak leżał na łóżku popijając piwo. Spojrzałam na niego... z ... z tęsknotą ? Chyba muszę ograniczyć palenie, bo wypala mi zdrowy rozsądek.
- Cześć kotek - szepnęłam, siadając na skraju łóżka. Chwyciłam go za rękę i pocałowałam na powitanie. Mruknął, że chce więcej. Zaśmiałam się, wystawiając język.
- Łyka ? - zapytał, podnosząc się na łokciach. Pokiwałam przecząco głową i głośno przełknęłam ślinę.
- Nie, dzisiaj nie i prawdopodobnie już nigdy tu - jęknęłam odwracając wzrok.
- Hymm, zmień dilera, bo coś marnie wyglądasz - odpowiedział żartobliwie. Uderzyłam go lekko w ramie i spojrzałam w oczy.
- Musimy pogadać - w gardle urosła mi wielka gula. Ogromna.
- Znowu zabrali Ci fajki ? Spokojnie - zaśmiał się oplatając moje nogi. - Mam pod łóżkiem jeszcze kilka paczek.
- Nie o to chodzi. Jared, my naprawdę musimy porozmawiać !
- Hymm... Chodzi o to, że znowu mam syf w pokoju? Jeśli tak to od razu mówię, że porządek może mieć każdy. Geniusz panuje nad chaosem!
Przewróciłam oczami i głośno westchnęłam. Boże, co ja w nim widzę ?! Przecież z niego tępak jakich mało! Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się w miarę normalnie.
- Nie misiu, nie chodzi o twój pokój. Chodzi... o nas!
Łzy stanęły w moich piwnych oczach, patrzyłam na niego, nogi bezwładnie wisiały na krańcu łóżka, w dłonie trzymałam, jego piwo. Piłam by zapomnieć, zwalczyć strach, uciec przed tym o czym miałam zaraz powiedzieć, lecz z każdym łykiem było coraz trudniej.
- Ja... ja... ja wyjeżdżam! - Wykrzyknęłam zalewając się łzami. Rzuciłam gdzieś pustą puszkę i skryłam mokra twarz w dłoniach. Jared wstał z łóżka, kucnął na przeciw mnie i uśmiechnął się szelmowsko.
- Lubie gdy się uśmiechasz, lubię twój uśmiech - powiedział zachrypniętym głosem.zrobił krok w przód. - Lubie twoje oczy... i dłonie - znów spojrzał zawadiacko
- No przestań! - powiedziałam i zaśmiałam się. Był coraz bliżej. Nie chciałam tego.
- Lubię twoje spojrzenie i lubię twoje usta - musnął delikatnie moje wargi. - Lubie twoją skórę i ciało - przejechał dłonią po moim ramieniu, patrząc jak gesia skórka tworzy się pod jego palcami. Zaśmiał się i uniósł moją twarz za podbródek.
- Lubię ciebie całą. Do tego stopnia, że zapominam jak to jest oddychać - wziął mnie na ręce tak, że nogami opasałam go w biodrach i położył na łóżku, patrzył. - Lubił uczucie gotującej się w jego oczach mnie.
- Jared stop! - jęknęłam czując, że wcale nie jest mi lepiej. Wręcz przeciwnie - zbierało mi się na wymioty. Ale on był coraz bardziej nachalny, nie dawał za wygraną.
- Przestań! - krzyknęłam odpychając go od siebie. Przykucnęłam w rogu łóżka i zaczęłam płakać. To wszystko mnie powoli przerastało. Powoli miałam po prostu dość.
- Nie rozumiesz, że jutro o 8 znikam z twojego życia ? ! Stara mnie wywaliła! Przenoszą mnie do innego miejsca... Jest mi cholernie ciężko patrzeć na Ciebie, tak po prostu, jakby nigdy niczego pomiędzy nami nie było i jakbyśmy sie nigdy nie poznali. A ja teraz tak musze zacząć myśleć! - Chłopak usiadł obok mnie i posłał mi pytające spojrzenie. Przekręcił głowę i patrzył chwilę na moją opuchniętą twarz. Zaraz uśmiechnął sie ironicznie, jakby ta cała sytuacja go bawiła.
- Och, proszę cie. Przecież tyle razy ci to mówiła i co ? ! - jego donośny śmiech rozniósł się po pokoju. - My w tym czasie zdążyliśmy znaleźć sobie dilera, poznać wszystkie kluby w mieście i pieprzyć się nie raz...
- To nie żarty. - Warknęłam przez zaciśnięte zęby. On mnie nie traktował poważnie. Delikatnie opadłam na łóżko... Poczułam jak Jared lekko opada obok mnie. Zaczął delikatnie masować moje udo. Myśli łomotały mi w głowie i miałam tego powoli dość. Postawiłam wszystko na jedną kartę.
- Myślałeś dzisiaj o mnie ?
- No, oczywiście.
- Nie pierdol. A myślałeś o tym, że dawno sie nie pieprzyliśmy ?
- No w sumie też, ale...
- No widzisz! Myślałeś tylko o tym kiedy ci się znów oddam - gdy pierwszy raz go zobaczyłam, usłyszałam głos Boga, który szepnął, że to on. On będzie tym wszystkim na co czekałam. Tylko dlaczego ? Dlaczego, kurwa nie ostrzegł, że ta droga do nieba prowadzi przez sam środek piekła ?!- Okey, dziękuję ci. - podniosłam się powoli z łóżka.
- Za co ? - zapytał, łapiąc mnie za rękę..
- Za to, że uświadomiłeś mi, że nasz związek opierał się tylko i wyłacznie na seksie. - Jego oddech znów graniczył na moich wargach. Jego dotyk dodawał kolejnych dreszczy na moim ciele. On sam sprawiał, że chciałam go więcej. O nie !
- Swój czas juz miałeś. Przykro mi kochany. - z tymi słowami wyszłam z jego pokoju, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Zaczęłam uciekać, ale on dogonił mnie, łapiąc za rękaw mojej bluzy, przygniótł do ściany, przytrzymując ciężarem swojego ciała i zaborczo i nachalnie wpychając język do moich ust. Zawsze był bezczelny i chamski. Wybaczałam mu mimo, że nigdy nie przeprosił. W końcu udało mi sie uwolnić. Mniej więcej w połowie drogi do mojego pokoju natknęłam sie na kratę ściekową. Bez większych rozmyślań , wyrzuciłam srebrny łańcuszek z pierwszą literą jego imienia, zamykając tym samym pewien rozdział mojego życia.

***

Wytaszczyłam przed obskurny budynek wszystko co miałam - dwie średniej wielkości walizki. Westchnęłam na myśl, że to już koniec mojej przygody z tym miejscem. No cóż, mówi sie trudno.. trzeba żyć dalej... eh, ale co to za życie. Nie chcę kolejnego rozczarowania miłosnego, nie chcę zawieść się na ludziach... Nie chcę być ofiarą. Byłam na siebie zła, tylko tyle. No, może jeszcze smutna. Tamtego dnia wprowadziłam postanowienie do swojego życia. Zapomnę o nim, zapomnę o tym miejscu, o tym co sie tutaj spotkało. Będę tą, która wykorzystuje, nie wykorzystywana. Zimną i podłą suką, której nie można zaufać...

czwartek, 3 maja 2012